Odkrywam nagość mą przykrytą spojrzenia cieniem...
jedynie i aż.
Odwracam wzrok, aby nie widzieć czy...
spoglądasz już
czy jeszcze.
Nie myslę o wstydzie, bo czym on jest... gdy
do stracenia nie ma nic
już...
Unoszę twarz ku slońcu... promienie złote chwytam i zatrzymuję na
zamkniętych powiekach
oczu mych.
Usta szeptają bezdźwięcznie slowa, których odciski na serca dnie
ktoś kiedyś wypalił i zapomniał
tak po autorsku ze sobą
zabrać.
Odwracam się plecami do Ciebie...
Dosyc na dzis!
Wracaj tam skąd Cię przyniosło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz