sobota, 4 lutego 2012

Poszczególne stopnie na schodach mojego życia
mam za sobą
Ten pierwszy i najtrudniejszy
gdy chodzić uczyłam się
Ten drugi pełen radości i bólu
upadkiem znaczyłam mój pęd
Ten trzeci ciut ostrożniejszy
Ten czwarty jakiś taki
niepewny i kolyszący...
Ten piąty jak pamięć po wczoraj i
taniec zwycięstwa nad jutrem
Ten szósty to jakby komenda
na każdy następny przede mną
siódmy i ósmy, dziewiąty, dziesiąty...
i każdy kolejny
Spoglądam do góry
i zastanawiam się
co lepsze...
Kolejne upadki, potknięcia, porażki
Czy może powinnam wziąc windę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz