wtorek, 6 grudnia 2011

Miłością ubarwiłam mój świat...
zamknięty jak w garści ptak...
Otworzyłam okno na oscież...
wpuścilam oddechu powiew... powietrza mroźnego dar.

Kling... Klong... Liście zaszeleścily, zadźwięczały... Cisza...
Kling... Klong... Omg.

Wyjrzałam ostrożnie... Hmm... Piersią pełną oddech zaczerpnęłam...
Mroźny i świeży...

Szelest...

To ptak... do lotu zerwał się...
Wzleciał do góry i krótkie spojrzenie rzucił mi... Jesteś tam?

Chyba...

Ostroznie wystawiłam nogę... jedną... drugą...
Ostrożnie...
Trawa ubrana kryształkami rosy... powiedziała chłodne Witaj

Ptaszku... dokąd lecisz? Zapytałam...
Lecz odpowiedzi nie usłyszałam...
Ptak zniknął wśród koron drzew... i tylko w dali słychać było jego Śpiew...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz